Ostatnimi (wirusowymi) czasy każdy poszukuje tras raczej spokojnych i bezludnych. Od zawsze podobały mi się takie góry- mimo, że nie strzeliste i bezsprzecznie piękne jak choćby Tatry. Stąd pomysł odświeżenia jednej z wycieczek, która co prawda miała miejsce już ponad rok temu, była jednak tak sympatyczna, i przede wszystkim tak samotna, że warto teraz do niej wrócić.
Przenieśmy się na bezdroża – a właściwe szlak – Beskidu Wyspowego. A konkretniej krótki fragment Małego Szlaku Beskidzkiego, który przeprowadzi nas dzisiaj od Kasiny Wielkiej do Kasinki Małej przez rozległe, zalesione pasmo Lubogoszcza, który jest jedną z wyższych wysp Beskidu Wyspowego.
Żeby ułatwić sobie drogę parkujemy samochód na parkingu kościoła w Kasince i przesiadamy się na autostop. Złapanie okazji okazuje się trudniejsze i bardziej czasochłonne niż nam się marzyło, w końcu jednak się udaje. Tym sposobem z Kasiny Wielkiej będziemy zmierzać prosto do swojego auta. To chyba najlepszy sposób zorganizowania wycieczki, która rozpoczyna się po jednej stronie góry a kończy po przeciwnej – a na pewno dużo przyjemniejszy, niż gdybyśmy mieli szukać transportu powrotnego już po zejściu z gór- zmęczeni i znacznie bardziej brudni.
Zaczynamy od odnalezienia szlaku czerwonego – znaki powinny zaczynać się przy drodze 964 przy zabytkowym krzyżu. Krzyż rzeczywiście stoi przy szutrowej, odbijającej w interesującym nas kierunku drodze. Właśnie nią zaczynamy nasz szlak, choć na same czerwone oznaczenia musimy jeszcze trochę poczekać.
Kiedy wchodzimy w beskidzki las znaki stają się bardziej regularne. Droga pnie się coraz bardziej pod górę. Po niecałych 2 godzinach stajemy na szczycie Lubogoszcza, mijając wcześniej urokliwe, widokowe prześwity. Sam wierzchołek jak i cała okolica jest zalesiony. Stoją na nim ławeczki wypoczynkowe i krzyż.
Ruszamy dalej, przez grzbiet Lubogoszcza nazywany przez mapy Kozią Brodą. Docieramy na Lubogoszcz Zachodni i odbijamy w szlak czarny- papieski- prowadzący nas w dół do Kasinki Małej. Po drodze mijamy jeszcze bazę wypoczynkową “Lubogoszcz”.
Docieramy do samochodu ponad 5 godzin po tym, jak go opuściliśmy. Sama trasa to około 10 km drogi i na pewno mogłaby zamknąć się w 4 godzinach. Ale my, idąc, sporo rozglądaliśmy się za grzybami… Sporo czasu i sił zajął nam też autostopowy przejazd na samym początku. Ale było warto!