“Widziałem góry większe, wspanialsze i bardziej majestatyczne. W góry piękniejsze od Tatr jednak nie wierzę.”
Tak napisał Stanisław Zieliński w roku 1976, a ja się pod tym podpisuję.
Całym sercem.
TRASA:
Palenica Białczańska – Morskie Oko – Szpiglasowa Przełęcz – Szpiglasowy Wierch (2172) – Szpiglasowa Przełęcz – Dolina Pięciu Stawów Polskich – Palenica Białczańska
Prognoza pogody na niedzielę przedstawia się bez zarzutu i decydujemy się wykorzystać ją na zdobycie jednego z polskich dwutysięczników. Do tej pory towarzyszyły nam w tym roku tylko leśne, beskidzkie ścieżki, więc miły dreszcz oczekiwania przebiega po plecach, kiedy o drugiej w nocy wsiadamy do samochodu i wyruszamy.
Nocą nie jedzie się łatwo, bo mocna kawa nie wystarcza kiedy przespało się tylko trzy godziny. Kiedy docieramy już w tatrzańskie okolice, na łąkach można dostrzec spacerujące jelenie. Dobrze, że nie kwapią się do wychodzenia na jezdnie…
Wyruszamy z parkingu w Palenicy Białczańskiej ok 5:30. Asfaltowa droga dłuży się niesamowicie, a my mamy ochotę wrócić do samochodu i podrzemać w nim jeszcze z godzinkę. Jest ciemno i zimno. Ale w końcu docieramy do Morskiego Oka, które o tej porze jest jeszcze spokojnym miejscem. Jemy śniadanie obserwując jak chmury odsłaniają charakterystyczne szczyty i robi się coraz ładniej.
W końcu wychodzimy na szlak – cofamy się trochę spod schroniska i wchodzimy za żółtymi znakami w tak zwaną „ceprostradę”- szlak prowadzący na Szpiglasową Przełęcz. Podobno został zbudowany wbrew zasadom ochrony środowiska, specjalnie dla wygodnickich turystów z nizin. I rzeczywiście, wędrówka nim to czysta przyjemność. Zwłaszcza w dzisiejszej pogodzie, kiedy promienie słońca coraz śmielej wyglądają znad szczytów (znad Rysów w stronę Mięguszy…).
Dosłownie po kilkudziesięciu krokach widoki na trasie można opisać jednym słowem- bajkowe. Nie jest to tylko nasza opinia, jeszcze wiele razy usłyszymy dzisiaj ten przymiotnik. Mimo, że nachylenie terenu jest większe niż na asfalcie którym zaczynaliśmy wycieczkę, idzie nam się znacznie lżej. Nastrój ze zziębnięto-ponurego zmienia się w radosny.
Idziemy powoli, robimy mnóstwo przerw na zdjęcie, wodę, podziwianie widoków albo czekoladę. Dobrze jest wyjść wcześnie i dać sobie spory zapas czasu.
Mijamy odbicie czerwonego szlaku w lewo- na Wrota Chałubińskiego. Biegnie urokliwą Doliną za Mnichem i kusi nas, żeby przedłużyć trasę- szlakowskaz mówi, że na Wrota jest tylko godzina drogi. Nie mamy jednak pewności czy po stromym podejściu będziemy mieć jeszcze siły, żeby z przyjemnością dokończyć naszą trasę, więc zostawiamy je na kolejny raz w Tatrach. Zostawianie na następny raz działa świetnie kiedy ciężko jest z czegoś zrezygnować.
Docieramy do Szpiglasowej Przełęczy i zachwycamy się widokami. Po lewej stronie mamy nasz jeszcze niezdobyty Szpiglasowy Wierch, po prawej imponujące Miedziane, na które nie prowadzi żaden szlak turystyczny. A oprócz tego całe mnóstwo strzelistych szczytów i połyskujących stawów. BAJKA.
W końcu go mamy! Szpiglasowy Wierch, 2172 metry nad poziomem morza. Ludzi jest tu już całkiem sporo, niełatwo znaleźć kawałek kamienia dla siebie. Ale dajemy radę. Przy obłędnych widokach na Ciemnosmreczyńską Dolinę po słowackiej stronie Tatr zjadamy zasłużony obiad w postaci kołacza z serem. Podejście od strony Morskiego Oka było średnio trudne, na pewno bardziej wymagające pod względem kondycji niż obycia z przepaściami.
Teraz już tylko w dół. Zejście do Doliny Pięciu Stawów Polskich (właściwie jego początek) jest nieco bardziej emocjonujące. Mamy tu kilkanaście łańcuchów na których trzeba się ostrożnie wymijać. Największą trudnością jest oczywiście rosnąca z każda godziną ilość wędrowców. Po około dwudziestu minutach trudności możemy iść w dół już całkiem spokojnie. Szlak jest bardzo widokowy, jednak uroków podejścia od strony Morskiego Oka naszym zdaniem nie przebija. Dość szybko na horyzoncie możemy dostrzec schronisko w Dolinie Pięciu Stawów (które wydaje się wcale nie przybliżać…).
Docieramy do schroniska i dość długi czas leżakujemy w jego otoczeniu. Ludzi jest tak dużo, że czekanie w kolejce (nawet po szarlotkę) byłoby zbyt ciężkie bo naszej wyprawie.
W końcu długą i spokojną Doliną Roztoki kończymy naszą Górską Niedzielę.
Było rewelacyjnie, a dzisiejszy szlak jednogłośnie uznaliśmy numerem 1 w Tatrach pod względem widoków.
Podsumowanie
Czas: Według mapy niecałe 10 godzin. Nam przejście razem z licznymi przerwami zajęło około 10,5 godziny.
Stopień trudności: Średni. Od strony Morskiego Oka szlak wymagający przede wszystkim przygotowania kondycyjnego. Od strony Doliny Pięciu Stawów osoby z lękiem wysokości lub przestrzeni mogą czuć dyskomfort.
Zwierzaki: Dwie kozice przy ceprostradzie, kilkadziesiąt metrów od szlaku.
Radość: Wzrastająca wraz z nasłonecznieniem.
Polecamy!:)