Naprawdę lubimy Pilsko! Widoki nie tylko z samego szczytu ale z całej trasy. W drodze esencja Beskidu Żywieckiego czyli rozległe, widokowe hale. Można się porządnie zmęczyć, i warto!
Dziś wdrapiemy się na szczyt od strony wschodniej- zaczniemy na przełęczy Glinne tuż przy przejściu granicznym ze Słowacją.
TRASA
Przełęcz Glinne – Góra Pięciu Kopców – Pilsko (1557) – Hala Miziowa – Przełęcz Glinne
Samochód zostawiamy na pobliskim parkingu, dłuższą chwilę rozprostowujemy nogi po trzech godzinach podróży samochodem, pakujemy Gabi do chusty- i w drogę!
I tutaj napotykamy na pierwszy opór – Mała wcale nie chce dzisiaj siedzieć zawinięta. Przez chwilę wydaje nam się, że trasa którą wybraliśmy to marzenie ściętej głowy. Na szczęście udaje się przekupić Gabrysię kukurydzianymi pałkami, a kilkanaście minut później marszowy krok usypia ją na ponad godzinę. A potem wstaje w całkiem dobrym humorze.
Leśna ścieżka tymczasem rozpoczyna się błotniście i zaczyna piąć się pod górę. Już do szczytu nie przestanie. 😉
Zaczynamy szlakiem czerwonym, po pięciu minutach dochodzi do niego niebieski szlak graniczny który ma nas doprowadzić do szczytu.
Droga staje się wąska i zarośnięta- jesteśmy w dżungli! Kiedy odwrócimy się do tyłu, spogląda na nas Babia Góra- najpierw nieśmiało, właściwie nawet nie chce nam się wierzyć że to Ona- ale rośnie z każdym metrem naszego podejścia i wkrótce nie mamy wątpliwości. Ale największą atrakcją drogi są wysokie krzaki leśnych jagód– w sam raz żeby non stop uzupełniać z ich pomocą poziom energii (na górze, po 2 godzinach drogi w taki terenie, języki mamy wszyscy troje czarne, a wargi sine jak przy zapaleniu płuc:D).
W końcu wychodzimy z zielonego lasu na przestrzeń porośniętą niskimi, kolorowymi krzewinkami. (W pewnym momencie podejście na to wypłaszczenie jest naprawdę strome!) Kwitnie jeszcze wierzbówka, a pod nogami przepływają nam wąskie strumyki. Po raz pierwszy dzisiaj widzimy, że do celu już niedaleko.
Mozolnie docieramy w końcu na polski wierzchołek masywu Pilska, czyli Górę Pięciu Kopców o wysokości 1534 m n.p.m. Biegnie przez nią nie tylko granica, ale również Wielki Europejski Dział Wodny– rozdzielający zlewnie Bałtyku i Morza Czarnego. A stamtąd od głównego wierzchołka, mierzącego 1557 m n.p.m. i leżącego po stronie słowackiej dzieli nas jeszcze około dziesięciu minut drogi i 400 metrów…
I jesteśmy! Póki co to najwyższe miejsce, jakie odwiedziliśmy z Gabi!
Kopuła szczytowa jest rozległa, porośnięta kępami kosodrzewiny. Znajduje się tu krzyż upamiętniający jednego z żołnierzy poległych w czasie kampanii wrześniowej 1939 i ołtarz polowy. Solidnie wieje, więc decydujemy się jeszcze trochę odwlec przerwę w marszu- po dość szybkim rozejrzeniu się na wszystkie strony świata wracamy- tym razem w kierunku schroniska na Hali Miziowej.
Zejście czarnym szlakiem, które wybieramy, jest dość strome -ale szalenie widokowe. Biegnie w dużej mierze zgodnie z nartostradą. Schronisko w erze COVID-19 jest opustoszałe, w przytulnej kuchni turystycznej jesteśmy całkiem sami. Przez dłuższą chwilę rozgrzewamy się po chłodnej i wietrznej drodze ze szczytu, a potem czas na ostatnie kilometry dzisiejszej wycieczki– szlakiem czerwonym w dół. Najpierw ze schroniska idziemy w dół przez widokowe łąki, a następnie skręcamy w prawo- w przepiękną leśną ścieżkę.
Po około pół godziny szlak łączy się ze szlakiem niebieskim, tym którym zaczęliśmy naszą wędrówkę. Teraz prowadzi nas prosto do samochodu, i trzeba tu zaznaczyć, że końcówka wlecze się wręcz niemiłosiernie...
Powtórzymy jednak jeszcze raz, z całym przekonaniem- WARTO! 🙂
PODSUMOWANIE
Czas wycieczki: ok. 5 godzin
Kilometry: 12 km
Suma podejść: 845 m
Suma zejść: 845 m