Beskid Żywiecki takimi trasami stoi. Widokowe hale, borówkowe połacie i mordercze podejścia- tak można opisać to górskie pasmo w kilku słowach. Ale naszej dzisiejszej wędrówce należy się opis dużo bardziej szczegółowy. Było tajemniczo, sielsko, i było ciężko. W końcu z tygodnia na tydzień nasze obciążenie się zwiększa- i tak ma być 😉
TRASA
Sopotnia Wielka- Hala Rysianka (1254) – Hala Lipowska(1259) – Sopotnia Wielka
Halę Rysiankę chcieliśmy zobaczyć już od dawna. W ten weekend zamieszkaliśmy w Korbielowie, więc szukaliśmy najdogodniejszego szlaku, do którego nie będziemy objeżdżać dookoła całych gór i który pozwoli nam dostać się do celu w miarę szybko -na tyle, żeby Mała dała radę wysiedzieć w chuście. Padło na szlak niebieski z Sopotni Wielkiej. Obawialiśmy się, czy uda nam się znaleźć miejsce parkingowe, bo z mapy wynikało, że może być z tym problem. Na szczęście udało nam się zaparkować równolegle przy szlaku, niedaleko zakazu wjazdu widocznego na mapie – jest tam miejsce zaledwie dla kilku samochodów, ale mimo, że była sobota i zbliżało się południe znaleźliśmy coś wolnego. Tym sposobem skróciliśmy nieco mozolne podejście asfaltem.
Drogę do góry rozpoczynamy asfaltem. Jest bardzo podobnie jak na szlaku prowadzącym na Halę Boraczą z Żabnicy– towarzyszy nam pachnący świeżością potok, las po bokach, a od czasu do czasu przejeżdżający samochód. Jednak po niespełna pół godziny razem z niebieskim szlakiem skręcamy w nieco dziksze, leśne tereny. Ten pierwszy skręt powoduje u nas lekkie zmarszczenie brwi- jest naprawdę stromo, pniemy się do góry po wystających korzeniach z najwyższą ostrożnością. Ale kilkadziesiąt kroków później nasza ścieżka łagodnieje. Co więcej, znajdujemy nawet cudnej urody prawdziwki!
Idziemy przez beskidzki las. Ścieżka ciągle wznosi się w górę. Jest miejscami dość wąska, kamienista i pokryta korzeniami, jednak idzie się wygodnie. Po drodze znajdziemy wodospad opadający ze skalnej ściany prosto na szlak, a także niesamowicie urokliwy fragment ścieżki przebiegający nad dość stromym urwiskiem (tu cieszymy się póki możemy, że naszego Malucha nie trzeba jeszcze w takich miejscach pilnować:D).
Po prawie dwóch godzinach wchodzimy z lasu na szeroki prześwit. Przed nami ostatnie podejście. Osobiście nazwałabym je podejściem mordercą- idziemy, idziemy i idziemy, a linia horyzontu zdaje się wcale nie przybliżać. Ale kiedy już wychodzimy ponad granicę lasu, pokazuje nam się rozległa panorama z Babią Górą, Tatrami i innymi słowackimi pasmami. Gdzie nie odwrócić głowy- tam góry! Tak można iść!
Po najbardziej mozolnych piętnastu minutach dzisiejszego dnia docieramy do schroniska. Ale nie podoba nam się przy nim. Ze środka dobiega muzyka, a tłum turystów czeka na informację o swoim zamówieniu podawaną przez mikrofon. Uciekając od odgłosów cywilizacji i mocnego wiatru schodzimy nieco w dół- drogą, którą przyszliśmy. To tylko kilkaset metrów, a różnica jest kolosalna. W całkowitym spokoju rozkładamy koc i jemy obiad.
Po długiej przerwie decydujemy się zahaczyć jeszcze o drugie znane schronisko tej okolicy- na Hali Lipowskiej. Droga do niego trwa niecałe 15 minut. Schronisko nie jest tak oblegane jak Rysianka, ale też trudno tu mówić o spokoju. Dla nas zdecydowanie wygrywają puste, widokowe polany!
Mapa oszacowała naszą dzisiejszą wędrówkę na około 4 godziny, a my byliśmy na dole po ponad sześciu- złożył się na to zarówno długi postój jak i niespieszne tempo. Polecamy więc wziąć zapas czasu, przyjść i zobaczyć widoki z Hali Rysianki na własne oczy!
PODSUMOWANIE
Czas wycieczki: ok. 5 godzin (bez postojów)
Kilometry: 13,5 km
Suma podejść: 630 m
Suma zejść: 630 m