Styczniowe niedzielne popołudnie to moment w sam raz na leśny spacer. Pochmurny dzień nie sprzyja szukaniu trasy z widokami, a raczej kawałka spokojnej, cichej i bezludnej przestrzeni tylko dla nas. Jedziemy na Pogórze Rożnowskie- około pół godziny drogi od Tarnowa, aby przejść kilka kilometrów w rezerwacie Styr– pomiędzy dwoma wierzchołkami góry o tej nazwie. Już jakiś czas “Styry” błąkały nam się po głowie, bo trzy lata temu z samego początku drogi przegoniły nas błyskawice.
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że to nie jest trasa emocjonująca czy wybitnie piękna- zwłaszcza o tej porze roku. Ale na pewno uda się na niej odsapnąć od miejskiego zgiełku i porządnie dotlenić.
Parkujemy tuż przy głównej drodze nr 975, przy zielonym szlaku. Wkładamy córę do nosidła i jesteśmy na szlaku. Jeszcze nie wiemy, że aby spokojnie przewędrować pierwszą godzinę będziemy musieli przez cały czas śpiewać ulubione piosenki Małej… 🙂 Najpierw przechodzimy przez most, a potem idziemy wzdłuż koryta rzeki Paleśnianki. Na brzegu widać drzewa powalone przez bobry. (Swoją drogą sporo ich wszędzie w tym roku, zadomowiły się nawet w okolicach naszego bloku nad potokiem w centrum miasta.) Mijamy niewielką polanę na której zalega śnieg i wchodzimy do lasu. Na początku droga biegnie brzegiem głębokiego jaru (uwaga na dzieci!) i wznosi się bardzo delikatnie, ale w pewnym momencie prezentuje nam podejście – mordercę. Po jego pokonaniu stopień nachylenia robi się bardzo przyjemny. Po około 45 minutach mijamy wierzchołek Styru Południowego i wychodzimy z lasu na kolejną ośnieżoną polanę. Idziemy jej krajem aż do wąskiej, asfaltowej drogi. Przed nami roztaczają się pierwsze dziś widoki na urokliwą okolicę. Decydujemy się zatoczyć pętlę- skręcamy w prawo w czarny szlak (który docelowo doprowadziłby nas na Jamną) i idziemy nim przez dziesięć minut. W międzyczasie oszczekuje nas donośnie kilkunastu czworonożnych mieszkańców okolicy. Kilkadziesiąt metrów po tym, jak szlak czarny odbija w lewo, my skręcamy w nieoznakowaną, ale widoczną na mapie drogę, która ma nas doprowadzić z powrotem do szlaku zielonego. Mimo braku oznaczeń jest dość wyraźna, jedynie na samym początku warto skupić się, aby podążać w kierunku widocznym na mapie. Ścieżka doprowadza nas do zielonego szlaku tuż przed największym zagęszczeniem poziomic- teraz pokonujemy ten fragment trasy w dół. I wracamy do samochodu.
Wycieczka zajęła nam 1 godzinę i 45 minut drogi, czyli bardzo optymalny czas na niedzielny, poobiedni spacer. Po drodze nie spotkaliśmy nikogo.