Dzisiejsza propozycja to jeden tatrzańskich klasyków. Charakterystyczna sylwetka niewysokiego, ale jednak trochę wymagającego szczytu Nosala jest bardzo częstym wyborem – na krótką wycieczkę w dniu przyjazdu, na poranek w dniu wyjazdu, na dzień regeneracji po dłuższej trasie, dla zobaczenia super- widoków bez wielu kilometrów drogi. Czy na wycieczce z dzieckiem w chuście też się sprawdzi?
TRASA
Jaszczurówka- Dolina Olczyska – Polana Olczyska – Nosalowa Przełęcz – Nosal (1206) – Tama pod Nosalem (Murowanica) – Jaszczurówka
DOLINA OLCZYSKA i POLANA OLCZYSKA
Zostawiamy samochód na parkingu w Jaszczurówce (parking jest mały, ale za to darmowy). Wyruszamy prawie płaską, dość szeroką ścieżką naprzeciw wartkiemu nurtowi Olczyskiego Potoku. W ciepłe dni słońce mocno tutaj praży. Po 40 minutach docieramy do Olczyskiej Polany, na której zmieniamy kolor szlaku- zielony, którym się do tej pory kierowaliśmy skręca w lewo na Wielki Kopieniec, a my kierujemy się za znakami żółtymi na Nosalową Przełęcz. Idziemy skrajem łąki, mijamy pasterskie drewniane chaty. Cieszymy się przyjemnym widokiem na najbliższe szczyty. Idziemy najpierw dość szeroką ścieżką wśród wiatrołomów, a potem nieco węższą wśród soczyście zielonej roślinności, którą o tej porze roku śmiało można nazwać tatrzańską dżunglą.
NOSAL I ZEJŚCIE DO MUROWANICY
Po około półtorej godziny licząc od początku docieramy na Nosalową Przełęcz i ruszamy w zasadniczą część dzisiejszej wycieczki- teraz zaczną się najlepsze widoki, a także trudności. W drodze na szczyt czeka nas jedno miejsce, w którym musimy obejść spory, wystający fragment skały przytrzymując się przy tym rękami… Znaliśmy tę drogę i zastanawialiśmy się wcześniej czy damy radę z chustą. Ustaliliśmy, że jeśli na miejscu wyda nam się zbyt trudno to wycofamy się i zejdziemy szlakiem do Kuźnic. Ale okazało się, że w rzeczywistości wcale nie było tak niebezpiecznie jak w naszej wyobraźni- i spokojnie daliśmy radę. Myślę, że pomogła nam w tym też Mała, która postanowiła ten fragment spokojnie przespać. Trzeba zwrócić uwagę, żeby nie zahaczyć główką dziecka o skałę. 🙂
Docieramy na szczyt, na którym jest dziś bardzo gęsto, rzucamy okiem na widoki i idziemy dalej- zaplanowaliśmy zejście szlakiem zielonym do przystanku Murowanica (obok Tamy pod Nosalem). Jeszcze tędy nie szliśmy- gdybyśmy szli, lub doczytali dokładny opis trasy, raczej wybralibyśmy opcję z powrotem do Kuźnic.
Po minięciu szczytu Nosala zielony szlak na chwilę wchodzi pomiędzy drzewa, jego początek jest prawie płaski i bardzo przyjemny. Mijamy prześwit wiodący na starą, najsłynniejszą w Polsce nartostradę, którą zdarzyło nam się już pokonać. Po niedługim czasie znów jesteśmy na niezwykle widokowym terenie. Mijamy skałki o bajecznych kształtach. A droga zaczyna się robić coraz bardziej stroma i wymagająca (hmm… kto by się tego spodziewał patrząc na poziomice na mapie…). To nie jest idealna droga na wycieczkę z niemowlakiem w chuście, zwłaszcza że idzie nią naprawdę sporo ludzi. Jest możliwa do przejścia, ale raczej bez frajdy- cały czas myśleliśmy tylko o tym, żeby nie zjechać. Potwierdzamy więc, że da się przejść, ale nie polecamy.
Mapa mówi o 40 minutach w dół i warto podkreślić, że to pełne 40 minut pełnej stromizny! 🙂
Za to widokowo trasa jest genialna- praktycznie na całej długości. Na koniec pojawia się w zasięgu wzroku błękitny staw u stóp Nosala, co przekonuje nas, że naprawdę warto było te trudności pokonać.
Docieramy do budki TPN, tamy pod Nosalem i przyjemnego miejsca nad rwącym potokiem, gdzie robimy pierwszy dzisiaj dłuższy postój. Potem Bulwarami Słowackiego i ulicą Mieczysława Karłowicza docieramy do ronda, i drogą Oswalda Balzera kierujemy się do Jaszczurówki, gdzie zostawiliśmy samochód. Po drodze mijamy mrożący krew w żyłach stok Nosala.
Ten mniej przyjemny, asfaltowy etap zajmuje nam około pół godziny.
Podsumowanie
Czas wycieczki: ok. 2 godziny szlakiem + 0,5 godziny asfaltem
Kilometry: 5 km szlakiem + 2 km asfaltem
Suma podejść: 380m
Suma zejść: 315m
“- Jesteśmy teraz nad chmurami – oznajmił uroczyście Włóczykij.
Odwrócili się i spojrzeli na niebo tak dawno niewidziane.
– A to co? – szepnął Ryjek ze strachem.
Niebo nie było już niebieskie. Miało lekko czerwonawy odcień, który wcale nie wyglądał naturalnie.
– Może to zachód słońca? – rzekł niepewnie Włóczykij.
– Oczywiście, jasna rzecz – powiedział Muminek. – Słońce zachodzi.
Wiedzieli jednak, że to nie było z powodu zachodzącego słońca. To kometa rzucała czerwone światło na przedwieczorne niebo. Była w drodze ku Ziemi i ku wszystkim małym stworzonkom na niej żyjącym.”
Tove Jansson, Kometa nad Doliną Muminków