W mglisty, niedzielny poranek wybieramy się w okolice Nowego Sącza w odwiedziny do znajomych. Wiemy, że mieszkają w rewelacyjnym miejscu, więc wyjeżdżamy z domu trochę wcześniej i w drodze przeglądamy mapę okolicy.
Wybieramy nieco okrężną drogę i postanawiamy wdrapać się na Jaworze, które jest najwyższym szczytem Gór Grybowskich, czyli najbardziej wysuniętego na zachód pasma Beskidu Niskiego. Szczyt wznosi się na 880 metrów nad poziomem morza, a na jego wierzchołku stoi stalowa wieża widokowa.
Ponieważ przez całą drogę towarzyszy nam mgła, deszcz i senność, nie mamy wielkiej nadziei, że uda nam się zobaczyć z wieży coś więcej niż okoliczne szczyty.
Zanim dotrzemy do niebieskiego szlaku, którym podążymy do góry, spotykamy przy drodze przepiękną cerkiew. Zatrzymujemy się i oglądamy ją z każdej strony.
Cerkiew Prawosławna czy Greckokatolicka?
Świątynia w Binczarowej służyła obu tym wyznaniom.
Czym się różnią?
Prawosławie (Cerkiew Prawosławna) to druga co do wielkości chrześcijańska wspólnota wyznaniowa.
W roku 1054 nastąpił rozłam kościoła na wschodni i zachodni (prawosławie i katolicyzm), czyli wielka schizma wschodnia. Główną jej przyczyną były różnice kulturowe, które skutkowały odmiennym podejściem do Ewangelii, co niosło ze sobą ryzyko wzajemnego posądzania się o herezję. Trudno się tym różnicom dziwić- wystarczy spojrzeć na położenie na mapie dwóch chrześcijańskich stolic – Rzymu i Konstantynopola.
Dla prawosławnych najwyższą władzą w sprawach wiary jest sobór powszechny, czyli spotkanie biskupów całego kościoła, zaś kościół katolicki uznaje nieomylność papieża.
A jeśli chodzi o kościół, a właściwie kościoły greckokatolickie– bo jest ich więcej niż jeden?
Większość z nich powstała na drodze unii kościelnej części Cerkwi Prawosławnej z Kościołem Katolickim, przy zachowaniu obrządku bizantyjskiego i uznaniu zwierzchności papieża. Kościół powstały na zasadzie takiego zjednoczenia możemy nazwać Kościołem Unickim. W Polsce działa Kościół Greckokatolicki pod oficjalną nazwą Kościoła Katolickiego obrządku bizantyjsko- ukraińskiego.
Docieramy na szlak, a wtedy pogoda, specjalnie dla nas, z ponurej staje się baśniowa.
Gęsta mgła znika, za to w doliny schodzą pojedyncze chmurki. Skręcamy z głównej drogi razem z niebieskim szlakiem pomiędzy Binczarową a Boguszą. Zostawiamy samochód na końcu asfaltowej ścieżki, przy szlabanie. Jak zwykle okazuje się, że świat w świetle słońca jest dużo piękniejszy.
Idziemy naprawdę stromą ścieżką- gęste poziomice na mapie nie kłamały! Pokrywa z pomarańczowych liści okazuje się być dosyć śliska, więc mimo, że trasa jest dość krótka, to wymaga ostrożności i w miarę dobrej kondycji. Co ciekawe, między drzewami gonią nas powoli białe obłoki…
W końcu jesteśmy na górze, i jeszcze wyżej- na wieży, która ma prawie 16 metrów wysokości. Odradzamy wchodzenie tutaj z lękiem wysokości- na dzisiejszym wietrze konstrukcja dość odczuwalnie się porusza!
Ale widoki są piękne- przynajmniej przez pierwsze kilka minut, zanim cały krajobraz ponownie zasnują chmury. Delektujemy się panoramami Beskidów Niskiego i Sądeckiego. Może jeszcze kiedyś wrócimy tu, żeby dostrzec również Tatry. To okno pogodowe było tylko dla nas, bo na szlaku nie spotkaliśmy nikogo więcej.
Schodzimy. Droga do góry i w dół zajęła nam około godziny. To świetna trasa na krótki spacer, ale jeśli mielibyśmy więcej czasu, wybralibyśmy dłuższą wędrówkę na szczyt, z Ptaszkowej. Okolice są piękne i spokojne, aż szkoda wracać.