Włóczykij wyrusza na południe

Góry, podróże i Ziemia Tarnowska

Włóczykij wyrusza na południe Nad Bałtykiem,Parki Narodowe,Polska,W chuście i nosidle Słowiński Park Narodowy: spacer do latarni morskiej w Czołpinie i zatopionego lasu

Słowiński Park Narodowy: spacer do latarni morskiej w Czołpinie i zatopionego lasu


zatopiony las Słowiński Park Narodowy z dzieckiem

O rany, jak bardzo zauroczyła nas ta trasa! Była spokojna, prawie niezaludniona (mimo, że po drodze wdrapaliśmy się na latarnię,  a one zwykle są zatłoczonymi atrakcjami) i pachnąca nadmorskim lasem.
W tym momencie to mój numer jeden nad Morzem Bałtyckim. A mieliśmy wpaść tu tylko na chwilę, jadąc znad Zatoki Gdańskiej na środkowe wybrzeże…

Wyruszmy więc na około 3-godzinny spacer po Słowińskim Parku Narodowym.

Zaczęliśmy od popularnego miejsca zwanego “Parkingiem Leśnym”. Oprócz opłaty za parking płacimy tu za wstęp do parku. Stamtąd zaczynamy spacer kierując się do latarni morskiej w Czołpinie. Na początku mijamy gmach Muzeum Słowińskiego Parku Narodowego. Na mamy dziś wystarczająco dużo czasu na jego zwiedzanie, a szkoda, bo wydaje się interesujące. Wyruszamy za to w stronę latarni pachnącą, piaszczystą ścieżką przez las. W pewnym momencie na ścieżce pojawiają się szerokie, drewniane schody, i nie kończą się już aż do latarni. Po około 20 minutach jesteśmy przy niej. Sama w sobie nie jest wysoka, za to schody, które pokonaliśmy, sprawiają, że jesteśmy w najwyższym punkcie tej okolicy – sama latarnia ma 25 metrów wysokości, za to wydma wznosi się na 55. Tu nie ma ograniczeń wzrostowych i wiekowych, więc wchodzimy razem z Żabą (jak do tej pory wykiwały nas latarnie w Rozewiu i Krynicy Morskiej, tam małe dzieci nie mają wstępu). Wstęp na latarnię kosztuje 8zł (osoba dorosła) i 4zł dziecko; dziecko małe nie płaci w ogóle.

Jak na takie świetne miejsce jest naprawdę bardzo mało turystów. Ruszamy więc dalej, szlakiem w kierunku plaży, praktycznie w samotności. Naszym kolejnym celem będzie Zatopiony Las. Stąd czeka nas do niego prawie godzina wędrówki plażą. Właściwie to on był naszym pierwotnym celem, wydawało nam się że da się do niego dojechać na bliższą odległość… Ale nie, jeśli chcemy zobaczyć wyłaniające się z piasku drzewa liczące 3 tysiące lat, musimy podjąć wyzwanie kilkukilometrowej wędrówki. Bardzo przyjemnie idzie się plażą w tej okolicy, bo  jest praktycznie dzika. Zaledwie w dwóch miejscach zaludnienie trochę się zagęszcza.

Docieramy do Zatopionego Lasu. Czy warto było? Mamy podzielone zdania w tym temacie. Tomkowi się podobało, ja chyba trochę nie mogłam poczuć tego ogromu historii i bardziej cieszył mnie sam spacer. Ale mając świadomość, że być może za kilka lat, w czasie sztormu, drzewa znów znikną pod piaskiem, cieszę się, że mogliśmy zobaczyć je na własne oczy.

Wracamy więc z Zatopionego Lasu. Znów plażą. Kolejny kilometry nieco już dają się we znaki. Zatrzymujemy się na obiad w Barze o wdzięcznej i adekwatnej nazwie Czerwona Szopa. Sprawia on wrażenie jakby oazy na pustyni, a przy tym ma całkiem smaczne jedzenie, więc polecamy ten przystanek. Stamtąd wracamy do samochodu już drogą asfaltową, aby nie musieć znów wspinać się na latarnianą wydmę.

Według mapy z wycieczką można uwinąć się w 2,5 godziny. Jednak ze zwiedzaniem latarni, obiadem w barze i dziecięcym brykaniem na plaży zeszło nam około 2x dłużej. Ale ja lubię całkiem to nasze powolne zwiedzanie. A te okolice naprawdę mnie urzekły. Słowiński Park Narodowy w okolicach Łeby i wydmy Łąckiej parę lat temu nie zrobił na mnie takiego wrażenia.

 

Tagi: , , , , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *