Trudno wyobrazić sobie bardziej związany z narciarstwem polski szczyt niż Kasprowy Wierch. Od dziesięcioleci jego strome zbocza cieszą się szacunkiem fanów białego szaleństwa. Można przyjechać tu pozjeżdżać na nartach zazwyczaj aż do późnej wiosny. Wagonik kolejki w kilkadziesiąt minut dowiezie nas na szczyt, a stamtąd możemy, pełni adrenaliny, pomknąć w dół do Doliny Gąsienicowej lub Goryczkowej (nieco łagodniejszej), w których działają krzesełka.
Można też oczywiście rozpocząć od zdobycia wierzchołka na nartach! Zaryzykowałabym zdanie, że jest to najbardziej popularny wśród skiturowców tatrzański wierzchołek. Nie ma drastycznego zagrożenia lawinowego ani trudności technicznych, za to przyjemność ze zjazdu jest ogromna! (Nic to, że 5 godzin podejścia, a zjazdu 40 minut…)
Opcji wejścia na Kasprowy Wierch jest całe mnóstwo. My wybieramy najpierw wiodącą od Kuźnic do Doliny Gąsienicowej starą nartostradę, potem czeka nas obiadowy (choć miał być śniadaniowym) przystanek w Murowańcu, a na koniec oznaczona tyczkami droga do góry wzdłuż trasy narciarskiej i kolejki krzesełkowej.
TRASA
Kuźnice – Nosalowa Przełęcz – schronisko Murowaniec (1505) – dolna stacja kolejki krzesełkowej – Sucha Przełęcz – Kasprowy Wierch (1987) – Dolina Goryczkowa – Kuźnice
Pogodę mamy cudownie wiosenną, aż trudno uwierzyć w takie słońce początkiem marca- zwłaszcza, że jeszcze dzień wcześniej panowała zwyczajna zima. A teraz słońce grzeje tak, że zdejmujemy co się da i idziemy w cienkich koszulkach.
W Kuźnicach odbijamy w nartostradę- po lewej stronie zielonego szlaku na Nosal (odchodzącego razem z niebieskim szlakiem biegnącym na Halę Gąsienicową przez Boczań). Oznaczenie jest dość wyraźne. Szlak, który wybraliśmy jest prawie pusty, co czyni go świetną alternatywą dla najbardziej popularnego szlaku niebieskiego- zwłaszcza w słoneczną niedzielę, niezbyt wczesnym rankiem.
Wiosenne roztopy zrobiły swoje i początek szlaku jest trochę mało komfortowy- pas śniegu jest miejscami bardzo wąski, a w okolicy Nosalowej Przełęczy w ogóle go nie ma. Ale to tylko chwilowe niedogodności, bo od tego fragmentu warunki są świetne. Trasa jest bardzo przyjemna, dość łagodnie (poza jednym fragmentem!) wznosi się w górę, roztaczają się z niej widoki na Kopieńce, Nosal a także Babią Górę i Pilsko w Beskidzie Żywieckim.
Wreszcie wychodzimy z lasu i jesteśmy oszołomieni- nie tylko obłędnym widokiem na zimową Orlą Perć i jej otoczenie, ale też słońcem, które odbija się od bieli tak intensywnie, że najlepiej byłoby iść z zamkniętymi oczami! Dobrze, że mamy gogle, bez nich byłoby naprawdę ciężko. Z niebieskim szlakiem łączymy się kilka minut od Murowańca, tam, gdzie zaczyna się do niego łagodny zjazd. Dotarcie do schroniska zajęło nam ok 2,5 godziny, znacznie dłużej niż czas podawany przez przewodniki…
Przed Murowańcem dzisiaj istna plaża! Dziesiątki narciarzy wystawiają twarze do słońca nie wiedząc jeszcze, jak bardzo będą czerwone następnego dnia :).
Po uzupełnieniu deficytów energii wyruszamy w dalszą drogę- tym razem za znakami żółtymi. Szlakowskaz mówi, że już za godzinę i dwadzieścia minut powinniśmy stanąć na szczycie, ale raczej mu nie wierzymy. W otoczeniu tatrzańskich gigantów wędrujemy Doliną Gąsienicową do dolnej stacji kolejki, okrążamy ją – za tyczkami wyznaczającymi zimowy wariant wejścia – i kierujemy się, już nieco bardziej stromo w górę.
Gdyby ktoś chciał skrócić sobie drogę na szczyt- krzesełko działa do 16:30.
Śnieg jest idealny do podejścia, nie ma oblodzenia, dają nam w kość jedynie podmuchy wiatru, które formują nawet mini- trąby powietrzne. Powoli i mozolnie, obserwując narciarzy śmiało zjeżdżających ze zboczy Beskidu , a czasem również innych okolicznych szczytów, stajemy w końcu na Suchej Przełęczy oddzielającej Beskid od naszego celu.
A chwilę później już na Kasprowym Wierchu- obok stacji meteorologicznej, czyli najwyżej położonego budynku w Polsce. Udało się!
Teraz czas przygotować się do zjazdu…
Warunki zjazdu są dzisiaj rewelacyjne! Śnieg iskrzy pod nartami, przejrzystość powietrza gwarantuje obłędne widoki, a późna godzina- bo jest już po 16- sprawia, że na trasie jest niewielu innych narciarzy. To był przepiękny dzień!